Witajcie. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią, bo być może któraś z Was przeżyła podobną traumę związaną z ciążą pozamaciczną i nie potrafi sobie poradzić z bólem i emocjami, które nie pozwalają cieszyć się życiem i pogodzić się z tym co się stało. Pierwsze dwa testy wyszły negatywne, ale miesiączka dalej nie przychodziła. Powtórzyłam zatem test po tygodniu i pokazały się dwie wymarzone kreseczki. Jestem w ciąży! Byłam przeszczęśliwa! Poszłam do pierwszego lekarza i usłyszałam, że nie jestem w ciąży. Lekarz stwierdził, że ciąży nie ma, bo nic nie widzi na usg. Uznał, że mam zaburzenia hormonalne i przepisał mi środki wczesnoporonne, których nie wykupiłam i nie wzięłam!!! Byłam oburzona jak lekarz mógł mnie tak potraktować, że nie wziął pod uwagę faktu, że testy ciążowe wychodzą dodatnie! Na drugi dzień poszłam i zrobiłam sobie wynik Beta HCG z krwi, który wskazywał na 4 tydzień ciąży. Była to wczesna ciąża, stąd lekarz miał prawo nic nie widzieć na USG, ale nie miał prawa ...
CUDA ZDARZAJĄ SIĘ I DZIŚ !!!
Pierwsze trzy miesiące minęły bez problemu aż do 13 tygodnia ciąży...
Wracaliśmy akurat z mężem z remontowanego mieszkanka na kolację do mamy. Ledwo weszłam do mieszkania zaczęłam gwałtownie krwawić.
Mąż od razu zawiózł mnie do szpitala... krwawienie było duże, byłam pewna, że to już koniec dopóki nie usłyszałam od lekarza słów:
"Mama nie płacz... z dzieckiem wszystko w porządku
jest ryzyko, ale musisz być dobrej myśli.Będzie dobrze."
Leżałam w szpitalu 10 dni, gdyż po 4 dniach pobytu krwawienie się powtórzyło i długo plamiłam. Wypisali mnie do domu bez zabezpieczenia, bez leków "na podtrzymanie", gdyż stwierdzili, że krwawienie było spowodowane przez infekcję dróg rodnych. Tymczasem po 5 dniach pobytu w domu znów zaczęłam krwawić znów pobyt w szpitalu i najgorsze co mogłam usłyszeć to fakt, że odkleiło się łożysko, że nie mogą nic zrobić, pozostało mi tylko leżeć. Okazało się, że pękło mi naczynie, wypisali mnie do domu , a w tym czasie z naczynia cały czas sączyła się krew. Powstał krwiak, który spowodował odklejenie łożyska. Strasznie płakaliśmy, nie chcieliśmy utracić z mężem dziecka, które pokochaliśmy od dnia poczęcia... wszystkie narządy już wykształcone... dzieciątko już w miarę duże...
Modliłam się codziennie 10 różańca za wstawiennictwem Najświętszej Panienki i Jana Pawła II. Aż przyszedł do mnie ks. Marek kapelan szpitalny. Porozmawialiśmy trochę, umówiliśmy się na popołudniową rozmowę i zapytał:
"Basia, modlisz się codziennie?
- Tak 10 różańca
- Mało, módl się cały różaniec..."
Spotkaliśmy się potem popołudniu i poprosiłam o Sakrament Namaszczenia Chorych i modlitwę, aby wszystko zakończyło się dobrze. Było to 8 września w święto narodzin Matki Boskiej, Maryji. Zrobiono mi póżniej kontrolne USG i okazało się, że krwiak się wchłania , a łożysko z powrotem przykleja. Wypisali mnie do domu z odklejonym łożyskiem na 4,5cm x 1,7 cm z zaleceniem bezwzględnego leżenia - a wypisali mnie 13 września ( FATIMSKA ). Po tygodniu kontrola u swojego lekarza, który powiedział mi, że on nic nie widzi, żeby była przestrzeń, że łożysko jest przyklejone. Chciałam zmienić lekarza, gdyż stwierdziłam, że jest niedokładny, bo wypisali mnie z odklejonym łożyskiem i niemożliwe by w tydzień się wygoiło, bo powiedzieli mi, że potrwa to kilka tygodni. Po tygodniu znów poszłam na USG, tym razem z mężem ( to było jego pierwsze USG, pierwszy raz widział dzidziusia na monitorze :) i znów to samo pytanie:
"Panie doktorze, a jak wygląda
sprawa z moim łożyskiem?
- Mówiłem przecież Pani tydzień temu,
że wszystko jest w porządku i nie ma żadnej przestrzeni"
I dopiero wtedy mu uwierzyłam.Wiem, że to Bóg opiekuje się nami i wierzę, że i ON chce bym donosiła tą ciążę i urodziła nasze dzieciątko. Modlę się o to codziennie caluśki różaniec za wstawiennictwem Maryji i Jana Pawła II i wiem, że gdy BÓG pozwoli mi "donosić" tą ciążę, a wierzę w to, że ON tego chce - będę miała o czym świadczyć przed ludźmi jak wielkich łask udzielił mi PAN ( termin na 25 luty 2007r )
Tak sobie myślę, że to nie przypadek, że zaczęło się
od 13 tygodnia ciąży...Sakrament Chorych w urodziny Maryji...
13 września ( Fatimska ) wypisali do domu...
13 też towarzyszyła Janowi Pawłowi II...
--------------------------------------------------------------------------------
Dnia 19 lutego 2007r o godz. 9.30
przyszła na świat
Karolinka Maria
waga: 3520
dł: 54cm
Apgart: 10pkt
Dziękujemy Bogu i wstawiennictwu Najświętszej Panienki
i Jana Pawła II - Karolka :)
oraz wszystkim, którzy pamiętali
o nas w swoich modlitwach.
Jak widać na zdjęciu Karolince
udzielił się odmawiany codziennie
różaniec przez mamę.
Od pierwszych chwil życia
rączki do modlitwy składa :)
Jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie :)
Barbara Leskiw
Pierwsze trzy miesiące minęły bez problemu aż do 13 tygodnia ciąży...
Wracaliśmy akurat z mężem z remontowanego mieszkanka na kolację do mamy. Ledwo weszłam do mieszkania zaczęłam gwałtownie krwawić.
Mąż od razu zawiózł mnie do szpitala... krwawienie było duże, byłam pewna, że to już koniec dopóki nie usłyszałam od lekarza słów:
"Mama nie płacz... z dzieckiem wszystko w porządku
jest ryzyko, ale musisz być dobrej myśli.Będzie dobrze."
Leżałam w szpitalu 10 dni, gdyż po 4 dniach pobytu krwawienie się powtórzyło i długo plamiłam. Wypisali mnie do domu bez zabezpieczenia, bez leków "na podtrzymanie", gdyż stwierdzili, że krwawienie było spowodowane przez infekcję dróg rodnych. Tymczasem po 5 dniach pobytu w domu znów zaczęłam krwawić znów pobyt w szpitalu i najgorsze co mogłam usłyszeć to fakt, że odkleiło się łożysko, że nie mogą nic zrobić, pozostało mi tylko leżeć. Okazało się, że pękło mi naczynie, wypisali mnie do domu , a w tym czasie z naczynia cały czas sączyła się krew. Powstał krwiak, który spowodował odklejenie łożyska. Strasznie płakaliśmy, nie chcieliśmy utracić z mężem dziecka, które pokochaliśmy od dnia poczęcia... wszystkie narządy już wykształcone... dzieciątko już w miarę duże...
Modliłam się codziennie 10 różańca za wstawiennictwem Najświętszej Panienki i Jana Pawła II. Aż przyszedł do mnie ks. Marek kapelan szpitalny. Porozmawialiśmy trochę, umówiliśmy się na popołudniową rozmowę i zapytał:
"Basia, modlisz się codziennie?
- Tak 10 różańca
- Mało, módl się cały różaniec..."
Spotkaliśmy się potem popołudniu i poprosiłam o Sakrament Namaszczenia Chorych i modlitwę, aby wszystko zakończyło się dobrze. Było to 8 września w święto narodzin Matki Boskiej, Maryji. Zrobiono mi póżniej kontrolne USG i okazało się, że krwiak się wchłania , a łożysko z powrotem przykleja. Wypisali mnie do domu z odklejonym łożyskiem na 4,5cm x 1,7 cm z zaleceniem bezwzględnego leżenia - a wypisali mnie 13 września ( FATIMSKA ). Po tygodniu kontrola u swojego lekarza, który powiedział mi, że on nic nie widzi, żeby była przestrzeń, że łożysko jest przyklejone. Chciałam zmienić lekarza, gdyż stwierdziłam, że jest niedokładny, bo wypisali mnie z odklejonym łożyskiem i niemożliwe by w tydzień się wygoiło, bo powiedzieli mi, że potrwa to kilka tygodni. Po tygodniu znów poszłam na USG, tym razem z mężem ( to było jego pierwsze USG, pierwszy raz widział dzidziusia na monitorze :) i znów to samo pytanie:
"Panie doktorze, a jak wygląda
sprawa z moim łożyskiem?
- Mówiłem przecież Pani tydzień temu,
że wszystko jest w porządku i nie ma żadnej przestrzeni"
I dopiero wtedy mu uwierzyłam.Wiem, że to Bóg opiekuje się nami i wierzę, że i ON chce bym donosiła tą ciążę i urodziła nasze dzieciątko. Modlę się o to codziennie caluśki różaniec za wstawiennictwem Maryji i Jana Pawła II i wiem, że gdy BÓG pozwoli mi "donosić" tą ciążę, a wierzę w to, że ON tego chce - będę miała o czym świadczyć przed ludźmi jak wielkich łask udzielił mi PAN ( termin na 25 luty 2007r )
Tak sobie myślę, że to nie przypadek, że zaczęło się
od 13 tygodnia ciąży...Sakrament Chorych w urodziny Maryji...
13 września ( Fatimska ) wypisali do domu...
13 też towarzyszyła Janowi Pawłowi II...
--------------------------------------------------------------------------------
Dnia 19 lutego 2007r o godz. 9.30
przyszła na świat
Karolinka Maria
waga: 3520
dł: 54cm
Apgart: 10pkt
Dziękujemy Bogu i wstawiennictwu Najświętszej Panienki
i Jana Pawła II - Karolka :)
oraz wszystkim, którzy pamiętali
o nas w swoich modlitwach.
Jak widać na zdjęciu Karolince
udzielił się odmawiany codziennie
różaniec przez mamę.
Od pierwszych chwil życia
rączki do modlitwy składa :)
Jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie :)
Barbara Leskiw
Gratuluje moja historia na http://www.jestemrodzicem.blogspot.com warto czekać.
OdpowiedzUsuńGratuluję i ja. Płakałam, jak to czytałam.
OdpowiedzUsuńjestem na samym początku ciąży, ale nie jest łatwo, bo mam wciąż jak nie plamienia, to brudzenia.... myślę, że to znak, co mam zrobić. Będę tak, jak i Ty modlić się z pomocą różańca.
Oby i nam było dane cieszyć się dzieckiem za 8 miesięcy.
Niesamowita historia, płakałam gdy ja czytałam. Powtarzaj ją wielu ludziom!!!
OdpowiedzUsuńChwała Panu Bogu,że czyni takie cuda.Oby Bóg objawiał się w tak namacalny i konkretny sposób
OdpowiedzUsuńwielu ludziom.
Chwała panu Bogu,że czyni takie cuda,oby Bóg objawiał się w tak namacalny sposób wielu ludziom.
OdpowiedzUsuńJa też płakałam,chwała Bogu za to uratowane dzieciątko.Oby Bóg objawiał się w tak namacalny sposób wielu ludziom.
OdpowiedzUsuńTak Basiu piekna historia czytajac ja przypomnialam sobie jak mi ja opowiadalas :) Gdym chciala moj przebieg ciazy opisac zapewne bylaby o wiele wiele dluzsza moze kiedys to zrobie jak narazie chce sie cieszyc naszym malym szczesciem :) Pozdawiam Cie serdecznie
OdpowiedzUsuńWitam, historia mojej pierwszej ciąży nie była tak piękna... skończyła się śmiercią naszego Synka w 34 tygodniu:(
OdpowiedzUsuńTeraz znów oczekuję Synka... wierzę, że za 6 tygodni go zobaczę.
moc-cynamonu.blogspot.com
Witam, jestem w 22 tygodniu ciąży. Pierwszą ciążę straciłam w 13 tygodniu. Wierzę, że ta będzie donoszona. Oczekujemy naszego dzidziusia (prawdopodobnie córeczka. Wymodliłam tą ciążę u Jana Pawła II po prawie dwóch latach starań. Wierzę, że czuwa nad nami. Trzymajcie kciuki.:)
OdpowiedzUsuńWitam, mam 3,5 letnią córeczkę, drugą córeczkę straciliśmy w styczniu 2012, w 36 tc. Po kilku miesiącach badań (wszystkie prawidłowe) lekarze stwierdzili, że wykonaliśmy już wszystkie możliwe i już nie dowiemy się co się stało, dlaczego nasza córeczka została Aniołkiem. Teraz jestem w 11 tc. i wierzę, że się uda, ale strach i lęk pozostanie do samego porodu. Nie ma godziny żebym nie myślała czy wszystko dobrze z naszą Dzidzią. To takie oczekiwanie od USG do USG, aż usłyszę bicie serca i wtedy się uspokajam... na jakiś czas... Trzymajcie kciuki
OdpowiedzUsuńWspaniały blog i jakże potrzebny. Cieszę się że tu zajrzałam. U mnie leci 4 miesiąc pierwszej ciąży i jestem nieco zdenerwowana. Regularnie wyszukuje i odwiedzam blogi takie jak Twój albo portale typu osesek żeby zebrać jak najwięcej informacji :) i nieco się uspokoić oraz upewnić że macierzyństwo to tona radości i szczypta smutku :) Ty napewno pokazujesz że to prawda :)
OdpowiedzUsuńU mnie też w 13 tygodniu pojawiły się plamienia,od razu szpital i obserwacja 5 dni.Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło.Jest to moja pierwsza ciąża w wieku 32lat i cały czas się modlę aby wszystko było dobrze.
OdpowiedzUsuń